Monday 11 March 2013

O sztuce miłości - 1

TIRUWALLUWAR
"TIRUKKURAL" ("Kural")
Świeta księga południowych Indii.
Ossolineum 1977
Przekład: Bohdan Gębarski
SPIS TREŚCI:
KSIĘGA I - SZTUKA ŻYCIA
1. WPROWADZENIE
2. O ŻYCIU RODZINNYM
3. O ASCEZIE
KSIĘGA II - SZTUKA RZĄDZENIA
1. O PAŃSTWIE
2. CZŁONKOWIE RZĄDU
3. VARIA
KSIĘGA III - SZTUKA MIŁOŚCI
1. MIŁOŚĆ PRZEDMAŁŻEŃSKA
2. MIŁOŚĆ MAŁŻEŃSKA
- ROZŁĄKA
- PO POWROCIE



W rejonach 3. O sztuce miłości (kāmam)
Miłość przedmałżeńska
109. O UDRĘKACH KOCHANKA

1081. Czy mam nazwać boginią tę strojna dziewicę,
Co ma w uszach klejnoty wspaniale?

1082. Trwam w rozterce najgłębszej, ilekroć pochwycę
Jej spojrzenie wyniosłe i śmiałe.

1083. Nie sądziłem, ażeby bóg śmierci i trwogi
Przybrał kształt tak skończenie uroczy.

1084. Tylko wzrok tej dziewczyny wyniosły i srogi,
Całkiem kłóci się z pięknem warkoczy.

1085. Groźba śmierci, wdzięk łani i czar uwodzący,
Wszystko mnie w oczach tych olśniewało.

1086. Gdyby luk jej brwi nie był napięty i drżący,
To nie przebiłby serca mi strzałą.

1087. Jej dziewczęca pierś szczelnie pokryta jest sari
Jak zasłoną na łbach groźnych słoni.

1088. Mój rozsądek ceniony przez młodych i starych
Jest w promieniach jej wzroku zgaszony.

1089. Wdzięku sarny przybranej w klejnoty skromności
Nie pomnożą kosztowne pierścienie.

1090. Wina trzeba skosztować, by zażyć radości,
Dla miłości wystarczy spojrzenie.

110. O zgadywaniu oznak miłości

On

1091. Wielki ból mi zadają jej oczy-płomienie,
Lecz zarazem ratują z płomieni.

1092. Czasem w nich odgaduję coś jak przyrzeczenie,
Że się wszystko na lepsze odmieni.

1093. Właśnie na mnie spojrzała, gdym wzrokiem uciekał,
Mając w sercu radosne przeczucie.

1094. Potem oczy spuściła i już się uśmiecha
Czeka, aż się z kolei odwrócę.

1095. Teraz w twarz mi nie patrzy, lecz wzrokiem w krąg toczy,
Tylko śmiech ma na ustach chwilami.

1096. I choć język mnie gromi gdy śmieją się oczy —
Jego szorstkość nikogo nie zmami.

1097. Gniewne usta miotają pioruny wspaniałe,
Oczy mówią, że już ją posiadam,

1098. A gdy pragnę się bronić przed jej trybunałem,
Wybuch śmiechu mi wnet odpowiada.

1099. Obojętność pozorną i obcość udając,
Łudzi się, że pozory zachowa.

1100. Lecz gdy oczy ślą listy i wnet je czytają,
Niepotrzebne są usta i słowa.

111. O EKSTAZIE UŚCISKÓW

On

1101. Cały wdzięk, jaki może dziewczyna posiadać,
W pełni pięciu zmysłami odczułem.

1102. Leczy bóle zazwyczaj nie ten, co je zadał,
Ona jedna jest lekiem i bólem.

1103. Czyż niebiosa potrafia umilic tak życie,
Jak objęcie tych rąk oliwkowych?

1104. Biegnąc pali się ogniem, a gdy ja pochwycę,
Zbawczym chłodem uśmierza ból głowy.

1105. W jej warkocze uplecione sa kwiaty – płomienie,
Ciało chojnie radością obdarza.

1106. Swym dotykiem wyzwala w mej piersi natchnienie,
Jak modlitwę u swego ołtarza.

1107. Bo pieszczoty jej dają mi szczęścia tak wiele,
Jakbym był najbogatrzy na ziemi.

1108. Gdy powietrze nas nawet od siebie nie dzieli
I w uściskach nawzajem giniemy.

1109. Czasem gniew, potem dąsy i znów przebaczenie
Na kolejnym kochanków spotkaniu...

1110. Tak jak dotąd mój umysł piastował myślenie,
Tak się dzis doskonali w kochaniu.

112. O ZALETACH JEJ URODY

On

1111. Najpiękniejsze na świecie sa kwiaty aniczy,
Miara piękna dziewczyny jest w niebie.

1112. Kwiat jest gotów swych wdzięków każdemu użyczyć,
Ona wszystko ma tylko dla siebie.

1113. Wiotki bambus swych ramion I wdzięk swego ciala,
Perły śmiechu i weże warkoczy...

1114. Kwiaty głowy chyliły, gdy na niej patrzała,
Bo są stokroć piękniejsze jej oczy.

1115. Ozdobiła aniczą warkocze i szyję...
Oby cierń nie poranił jej ciała.

1116. Gdy meteor spadając pokłony jej bije,
Za to, że mu światłość zabrała.

1117. Czy cień jakiś znieważył twarz tej białogłowy,
Jak znieważa on miesiąc na niebie?

1118. Jeśli do niej podobny ma byc blask księżyca,
Niech przed ludźmi osłonią go bogi.

1120. Abym ja tylko mógł się światłem zachwycić,
Gdy po kwiatach stąpaja jej nogi.

113. O afirmacji miłości

On:
1121. Pocałunek dziewczyny subtelny i kruchy
Ma smak miodu, owoców i mleka.

1122. Ciało łączy się z ciałem, kojarzą się duchy,
Ona we mnie, ja w nią się oblekam.

1123. Obraz świata ze źrenic przepędzam, ażeby
Jedna ona mi w nich królowała.

1124. Pełnię szczęścia odczuwam gdziekolwiek bym nie był,
Byle tylko czuć zapach jej ciała.

1125. Gdy na chwilę sen zmorzy mnie złudnym spokojem,
Wnet spostrzegam jej obraz daleki…

Ona:
1126. Oczu nim przepełnionych przymrużyć nie mogę,
Żeby go nie zraniły powieki.

1127. Dawno ich nie maluję, by tusz nie zasłaniał
Jego twarzy szlachetnej i śmiałej.

1128. Ostrych przypraw korzennych spożywać się wzbraniam,
Aby go nie poparzyć swym ciałem.

1129. Nie śpię, żeby na chwilę nie stracić go z oczu,
Tylko marzę w półśnie po kryjomu.

1130. O tym, kto na mej piersi miał łoże z warkoczów,
Gdy świat sądził, że łoże ma w domu.

114. O wyzbyciu się wstydu

On

1131. O miłości swej krzyczy bezkarnie kochanek
Tylko gdy jest na kolcach niesiony.

1132. A zaś ciało i dusza kompletnie znękane
Nie są zdolne do innej obrony.

1133. Byłem mężny i dufny, nadmiernie wyniosły,
Choć mi było potrzeba tak mało.

1134. Potem tratwę wichury daleko zaniosły,
A z mej dumy niewiele zostało.

1135. Ta odziana w blask złotych bransolet dziewczyna
Dzisiaj mnie na madalu uwięzi.

1136. Mimo nocy i deszczu, co z nieba zacina,
Biegnę dosiąść rumaka z gałęzi.

1137. Bo niewiasta nie może okazać swej męki,
Choćby ją sto orkanów miotało.

Ona

1138. O najdroższy!Jak wielkie są moje udręki!
Jakżeż pragnę ujawnić rzecz całą!

1139. Wmawiam w siebie; nie zgłębi nikt mojej niesławy,
Nie wie, jak mnie namiętność pochłania.

1140. Gdy zrozumie – powita rechotem plugawym,
Jeśli obca mu wzniosłość kochania.

115. O REAKCJI SĄSIADÓW

On

1141. Plotki wkoło nasdwojga są jako ostrogi,
Przyspieszają bieg dalszych wydarzeń.

1142. Ludek ślepy na wdzięki, co dały jej bogi,
Gotów panią mą złożyć mi w darze.

1143. Co za szczęście, że mogę pretensję już rościć,
By się jawnie stać panem jej ciała.

1144. Czuję się wywyższony i dumny z miłości,
Jeno tuszę, by nie spowszedniała.

1145. Każda szklanka dodaje pijakom humoru,
Każda plotka chłopaka ośmiela...

Ona

1146. Tylko kilka dni było tych naszych amorów,
Które fama stugębna powiela.

1147. Glebę mego kochania nawożą sąsiedzi,
A gniew matki bronuje i orze.

1148. Czyli tak jej zależy na zdaniu gawiedzi,
Że olejem polewa pogorzel.

1149. Czyżby ten, co przysięgał, że będzie mnie bronił,
Odda dziewkę na pastwę plotkarzy?

1150. Nie, on raczej jest pewien, że gadka nicponi,
Winna nas, wbrew rodzicom, skojarzyć.







No comments:

Post a Comment